piątek, sierpnia 16, 2013

Historia pewnego komara


Wpadł sobie komar popołudniową porę na przekąskę. Pechowo coś go jednak podkusiło, by spróbować szans u mnie. Z jednej strony się nie dziwię, który komar by się oparł chęci zakosztowania w tak zacnej krwi? Ale nawet w tak małej główeczce powinna zaświecić się jakaś ostrzegawcza kontrolka. Nie przypadkowo rzadko który owad miał okazję pochwalić się tego lata wbiciem kłujką w moje krwionośne żyły. Zmysły insekta już jednak wykryły ofiarę (czyli mnie), w umyśle pozostała już tylko jednak myśl "pić, pić, pić!" i mały móżdżek w starciu z wielkim popędem pozostał bez szans. A ja, uzbrojony w nowoczesny sprzęt, tylko na to czekałem. Trzask prask, ładunki elektryczne poraziły śmiertelnie głupiego komara, a ja mogłem dalej oddać się popołudniowej medytacji.

0 .:

Prześlij komentarz