poniedziałek, marca 11, 2013

Kolosy za rok 2012


Kolosy. Wielka, trzydniowa imprezowa, na której spotykają się mężni, odważni, wysportowani, ciekawi świata ludzie. Jednym słowem tacy niemal jak ja. Grzechem byłoby nie posłuchać co mają do powiedzenia. Byłem, widziałem. Żałuję, że czas mi nie pozwolił na dłuższe uczestnictwo. W przyszłym roku się poprawię. Obiecuję.  >>>


Co w Kolosach jest niezwykłego? Niezwykli ludzie, którzy mają niezwykłe marzenia i z pasją je realizują. Niezwykłe miejsca, które stają się celem ich podróży. Niezwykłe środki transportu, którymi podróżują. Niezwykli ludzie, których poznają, i niezwykłe kultury.


Wiedziałem, że bohaterowie tej imprezy robią rzeczy ciekawe. Nie wiedziałem, czy potrafią ciekawie o tym opowiadać. Potrafią. Bałem się, czy będę coś widzieć. Niepotrzebnie. Wszystko było wyświetlone na wielkim ekranie. Tam było widać prelegentów, tam można było zobaczyć filmiki i zdjęcia a także mapy z zaznaczonymi trasami podróży.


Ja uczestniczyłem w tylko niewielkiej części prezentacji a i tak byłem pod wielkim wrażeniem tego, na co ludzie się decydują. I to tacy zwykli ludzie jak ja, ty, my. Podróżowali na wszelkie możliwe sposoby: traktory, rowery, motory, pociągi, autostopy, łodzie, wiezdziechody (to taki czołg tylko bez lufy - spójrzcie na fotkę powyżej), spływali na dętkach od traktorów i lecieli w niedostępne miejsca helikopterami. Docierali wszędzie. Wszystkie kontynenty, najbardziej odludne miejsca na ziemi i te najbardziej zatłoczone. Tam, gdzie bogactwo i tam, gdzie bieda. Podróżowali w całkowitej ciszy i spokoju lub wpadali w sam środek wojen domowych. Wyjeżdżali na kilka tygodni lub podróżowali kilka lat przemierzając dziesiątki tysięcy kilometrów.


Szczególnie utkwiła mi w pamięci podróż po Ameryce Południowej Adriana Krzysztofinskiego. Pokazał, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych, nie do zrobienia. Nie ma dużego doświadczenia w jeździe na rowerze? To nic. Kupił najtańszy model jaki był, używany, z zepsutymi przerzutkami i ciągle się psujący. Ale i tak gnał do celu, mimo męczących upałów, byle do przodu. Nie zna się na motorach? A co to za problem? Kupił motor, który zdaniem sprzedawcy co najwyżej nadawał się do jazdy miejskiej. A nasz bohater śmiało postanowił wyruszyć w nim góry. Nic nie wie na temat łodzi? Sami już wiecie.


W dodatku bez żadnego przygotowania, bez żadnego specjalistycznego sprzętu.  Nadchodzi noc? Trzeba szukać stacji benzynowej, obok której można rozbić namiot, bo tam można będzie skorzystać z prysznica. Temperatura w nocy spada do -15 st.C a namiot przeznaczony jest na + 10 st.C? Trzeba będzie wytrzymać. To nie przeszkoda.


Coś wam zdradzę. Aż takim kozakiem to nie jestem i ja na taką wyprawę bym się nie wybrał.  Ale posłuchać o takim wyczynie to i owszem, całkiem przyjemnie. W ciepłej, klimatyzowanej, wygodnej hali widowisko-sportowej :)


--------------------------
Zdjęcie 3 zawiera prezentację Ernesta Jóźwika. Zdjęcie 4 zawiera prezentację Dominika Szmajdy. Zdjęcia 5-7 zawierają prezentację Adriana Krzysztofinskiego.

0 .:

Prześlij komentarz