Podstawowy dylemat, gdy coś koło ciebie się pali, niech będą to szczapy drewna leżące u stóp wielkiego drzewa, to czy chwytać za wiadro z wodą i podjąć natychmiastową walkę z żywiołem, czy wpierw chwycić za aparat, chcąc w kilkunastu ujęciach uwiecznić niebezpieczny taniec gorących płomieni.
W kolejnej odsłonie poradnika nie do końca poważnego zajmiemy się ogniem. Ogień od dawna pociągał ludzi. Mamy olimpijski ogień. Mamy ogień w piekle. I mamy marzenia setek tysięcy małych chłopców, którzy chcą zostać strażakami. Ale ogień jest nie tylko uwodzicielski ale także groźny, zdradziecki i niszczycielski.
Oczywiście łatwo wykonać zdjęcie palącej się zapałki lub świeczki. Ale ten ogień nie wywołuje aż takich emocji, jak duży, nieobliczalny, krwiożerczy pożar. Jak jednak zrobić zdjęcie, na którym zobaczysz niczym niekontrolowany pożar, a jednocześnie przetrwa dobytek twój i sąsiadów?
Szczerze? Nigdy specjalnie nad tym się nie zastanawiałem. Jak pewnie większość was. Aż życie samo podsunęło mi rozwiązanie. Był wieczór. Zasiadłem wygodnie w fotelu sącząc gorącą herbatę i rozmyślając nie wiadomo o czym. Wyjrzałem przez okno i nagle ujrzałem scenę jak na zdjęciu powyżej. Włosy stanęły mi dęba, krew zmroziła w żyłach, głos ugrzązł w gardle. Ale tylko na sekundę, góra dwie. Bo choć widziałem za oknem palące się drewno, choć widziałem za oknem stare drzewo, które zaraz mogło tym ogniem się zająć, to w mig zdałem sobie sprawę, że tego ognia za oknem tak naprawdę nie ma, że jest tuż obok mnie, bawiąc się ze mną figlarnie.
I wszystko stało się jasne. Do bezpiecznej fotografii pożaru potrzeba więc obiektu na zewnątrz, który ma się palić, okna, które będzie odbijać płomienie oraz rozpalonego kominka, który twój obiekt przyozdobi na zdjęciu w płomienie. Miłej zabawy!
0 .:
Prześlij komentarz