Dziś tak zwany tekst od czapy. Ale piłka nożna leży mi na sercu, a wybory, które się wczoraj odbyły, uważam za ważne. Nie mogłem się więc do nich nie odnieść. Próbowałem, ale nie dałem rady. Tak bardzo nie dałem rady, że postanowiłem szerzej napisać o wyborach w ogóle.
Wybory w Polsce w nowych czasach do pewnego momentu były proste. A za nowe czasy uważam te po okrągłym stole. Ci, którym dobrze się żyło wcześniej, głosowali na starą gwardię. Ci, którzy chcieli zmian, głosowali na solidarnościowców. Wydawało się, że wiemy, co trzeba zmienić, jakie zasady wprowadzić, w którym kierunku ruszyć, aby było dobrze. Wydawało się, że ci, których wybierzemy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki będą zmieniać nasz kraj w krainę mlekiem i miodem płynącą. Nie bacząc na przeszkody, nie bacząc na zaszłości, nie bacząc na przeciwników, którzy przed zmianami będą się bronić.
Na początku rzeczywiście szło dobrze, cele były jasne, zmiany były widoczne. Ale zaczęliśmy odkrywać też, że zmiany nie są bezbolesne. Poznaliśmy, co to inflacja i co to bezrobocie. Zobaczyliśmy, co jest możliwe, a co nie. Odkryliśmy, że nasi liderzy nie są wszechwiedzący, nie znają antidotum na każdą naszą bolączkę, popełniają błędy, gubią się w złożonościach występujących problemów. W dodatku są takimi zwykłymi ludźmi jak my, pełnymi przywar, ze swoimi zaletami ale i wadami.
Społeczeństwo zaczęło się dzielić. Część zaczęła konstatować obecny system marząc o czymś, co nazwali IV RP. Druga część zaczęła urealniać swoje oczekiwania. Przestaliśmy być romantykami. Już nie zależało nam na państwie idealnym, bo zrozumieliśmy, że nie ma nikogo, kto byłby w stanie je stworzyć. Zaczęliśmy wybierać ludzi, którzy rozwiązaliby nasze codzienne, zwykłe problemy, Którzy zapewniliby nam bezpieczeństwo i w miarę dobre warunki życia. Za kogo nie musielibyśmy się w świecie wstydzić. Wybraliśmy politykę ciepłej wody w kranie. Wybraliśmy ludzi, którzy gwarantowali, że choć sami żadnych wielkich reform nie wprowadzą, nie zmarnują też tego dorobku, na który przez ostatnie 20 lat pracowaliśmy. Nazwaliśmy to mniejszym złem. Psioczymy, krytykujemy ich za to, że nie trzymają się naszych ideałów, że są zbyt zachowawczy ale jednak dalej ich popieramy. Może to kwestia naszej dojrzałości. A może to kwestia tego, że brak jest dziś odpowiednich liderów, którzy mogliby dać nam coś więcej.
Dlaczego o tym piszę? Bo chyba podobnie jest w polskiej piłce. Kiedyś takim złem był Marian Dziurowicz. PZPN był pejoratywnie zwany Dziurolandem, nasza reprezentacja staczała się w rankingach a nam wydawało się, że jedyną receptą na tę beznadzieję jest utrata przez Dziurowicza posady prezesa PZPN.
Tak nastała era Listkiewicza. Gość był elokwentny, wygadany, znał obce języki i miał znajomości. W piłce reprezentacyjnej rzeczywiście coś drgnęło do przodu. Za to piłkę ligową zaczął toczyć rak korupcji. Prezes tego nie widział bo wolał bawić się na salonach niż walczyć z głęboką patologią
Cóż, szybko pozbyliśmy się złudzeń co do tego, że za Listkiewicza będzie lepiej. Za to po wyborze Laty na prezesa tych złudzeń od początku nie mieliśmy. Miało być źle i było źle. Gafy, pomyłki językowe, zagmatwane sprawy praw telewizyjnych, afera orzełkowa i niejasne układy. Wszystko zgodnie z oczekiwaniami.
Wymiana Laty na Bońka to możliwość głębszego oddechu. Już nie wierzymy, że w 2 sekundy da się gruntownie zmienić związek, wprowadzić przejrzyste zasady, wymienić całkowicie kadry. Wiemy, że materia związkowa stawia zbyt duży opór, że na to wszystko potrzeba znacznie więcej czasu. Ale chcemy chociaż namiastki normalności. Tego, byśmy za naszego prezesa nie musieli się wstydzić. I by już nie tyle nasz okręt kapitan doprowadził we właściwe miejsce co chociaż skierował kurs jego rejsu we właściwą stronę.
Ja z wczorajszych wyborów jestem zadowolony. A nawet mocno zaskoczony tym, jak pewnie Boniek wygrał. To pokazuje, że nawet tam, w tym gęstym betonie, coś zaczyna kruszeć. Że ci ludzie, których nazywamy leśnymi dziadkami, nawet oni zaczynają dostrzegać, że znajdują się na kursie kolizyjnym z wielką górą lodową. Mam nadzieję, że Boniek przestawi ten okręt na właściwy kurs i nie zabraknie mu determinacji, by ten kurs utrzymać. To jest realne. To jest do zrobienia. I tego po wczorajszych wyborach oczekuję.
PS. Zobaczyć jak związkowi działacze próbują podołać wyzwaniom XXI wieku starając opanować się maszynki do głosowania - bezcenne :)
----------
Foto:
Shine 2010 - 2010 World Cup good news' photostream
0 .:
Prześlij komentarz